

Biżuteria jest dla mnie bardzo ważna. Mam ją poniekąd "w genach", gdyż moja rodzina zajmuje się nią od połowy XIXw. Mój pradziad stworzył firmę jubilerską W.Szulc, która reprezentowała Polskę m.in. na wystawie światowej w Nowym Jorku w 1939r. A moja ukochana babcia Dana z Szulców Sokolnicka była pierwszą w Polsce kobietą - mistrzem złotniczym. A ja, dzięki rodzinie, poznawałam biżuterię w najlepszym wykonaniu i jakości, dodatkowo eksplorując wiedzę na jej temat podczas studiów historii sztuki i kursów eksperckich.
Mam wrażenie, że biżuteria jest ze mną od zawsze i traktuję ją bardzo osobiście. Jestem przekonana, że mnie dopełnia i wyraża mój nastrój. Uważam ją za swoisty znak czasu. I nie chodzi tu tylko o jej wymiar historyczny (choć też) ale emocjonalny.
To, co nosimy, to wyraz naszego aktualnego stanu ducha i wrażliwości ale i element budowania wizerunku. Biżuteria nie jest tylko jednym z akcesoriów modowych (jak to teraz przedstawiają media lifestyle'owe czy koncerny ciuchowe), to znacznie ważniejszych element naszej identyfikacji. Często wiąże się z emocjami, wspomnieniami, a nawet aspiracjami.
Wkładając biżuterię wyrażamy swój aktualny nastrój, wypunktowujemy to, co dla nas ważne. Czasem stawiamy na podkreślenie odrębności, nowoczesności, a innym razem akcentujemy więzi rodzinne lub nasz status. Przywiązujemy wagę nie tylko do tego jak wygląda nasza biżuteria ale co się z nią wiąże.
Pierścionek od babci bywa dla nas ważniejszy niż "sklepowe" brylantowe kolczyki, a bransoletka z paciorków, przywieziona z podróży cieszy i przywołuje uśmiech nawet po latach. To też rodzaj amuletu, talizmanu szczęście. Biżuteria ma moc i jest nośnikiem emocji i wspomnień, które zostają z nami na dłużej, możemy się nimi cieszyć wielokrotnie. Może właśnie dlatego częściej wybieramy tę, która dobrze nam się kojarzy.
Dla mnie biżuteria jest też zabawą z konwencją, czasem żartem, wyrazem odwagi czy nawet poglądów. Lubię łączyć stare z nowym ale mam też swoje ulubione rzeczy, z którymi się nie rozstaję.
Mam też pewną słabość do dawnej biżuterii, choć interesuje mnie tylko ta, z którą coś mnie wiąże lub która wywołuje we mnie emocje. Mam duży sentyment do rzeczy, które noszone były przez moje antenatki. Czuję, że daje mi ona poczucie więzi - dzięki niej ożywają emocje i wspólne poczucie estetyki. Uwielbiam np. mój odziedziczony, maleńki sygnet rodowy z szafirem. Zgodnie z dziwną rodzinną tradycją, "ruchem konika szachowego" pewnie przekażę go którejś pannie Sokolnickiej. To fajna, rodzinna zabawa z biżuterią w tle.
Zwykle wybieram jednak nowoczesną biżuterię, bo daje mi możliwość wyrażenia swojej osobowości i podkreśla mój styl. Jej dobór jest jednak zależny od nastroju i okoliczności.
Lubię rzeczy wyraziste ale bywa, że wkładam tylko małe formy, bo nie mam ochoty zwracać na siebie uwagi. To jak z czerwoną sukienką, która przykuwa spojrzenia, stanowi rodzaj sygnału ale tylko czasem mamy ochotę ją włożyć. Czasem lubię taką biżuteryjną "czerwoną sukienkę", która intryguje innych i woła "patrzcie na nie". To dla mnie rodzaj rodzaj zabawy.
Jestem osobą aktywną, więc dobieram biżuterię do okoliczności. W casualowych sytuacjach stawiam na bardziej sportową jej wersję, która wpisuje się w klimat sytuacji. Wychowałam się w rodzinie, gdzie biżuteria zawsze była częścią życia ale noszono ją z wyczuciem elegancji, bez ostentacji, za to ze świadomością zasady "mniej znaczy więcej". Umiejętność doboru określała zawsze indywidualny styl, którego wyznacznikiem jest moim zdaniem właśnie elegancja wyrażająca osobowość. Może dlatego złota biżuteria np.noszona na plaży, stanowiła w mniemaniu rodziny raczej wyznacznik pewnych braków przy znacznych aspiracjach niż synonim szyku. Teraz żyjemy w czasach, gdy podobno wszystko wolno ale na szczęście nie wszystko trzeba. Dlatego ja świadomie wybieram i używam różnej biżuterii w różnych okolicznościach, ale też czasem z niej rezygnuję (np. gdy uprawiam sporty wodne czy jeżdżę na nartach).
Uważam, że warto być elastycznym w kwestii wyboru biżuterii - warto poszerzać jej wachlarz o tę o charakterze etnicznym, sportowym czy utrzymaną w stylu boho. To fajna odmiana, zwłaszcza podczas wakacji.
Zachęcam do zabawy biżuterią, która powinna nas wyrażać i dopełniać. Jest znakiem czasu, w którym jesteśmy i jacy jesteśmy. To nasz moment, który kreujemy. Nie traktujmy jej jednak zbyt poważnie. Bawmy się nią!
Tego WAM wszystkim życzę.
Anna Sokolnicka-Elzanowska